Jeżeli czytać "Lekcję łaciny" jako dziennik pożegnań z Arles, to wtedy trudno nie myśleć o "Tryptyku oksytańskim". Rodan płynie tu wolniej, mniej jest ekstatycznych momentów, widać za to "klarowność przęseł", które odbija rzeka czasu. Ale można ją czytać inaczej, w perspektywie, którą otwiera tytuł książki: jako powrót do pierwszych zasad, do fundamentów cywilizacji, która na naszych oczach ulega przyspieszonemu rozpadowi.Joanna Zach