Przeczytane
Historycznie
Fajnie przypomnieć coś sobie. Nawet nie treść, bo nadal nie wiem czy czytałam, czy jednak nie, ale klimat, sposób przekazu, jakby nie patrzeć charakterystyczny styl. Wiele lat temu skończyłam swoją znajomość z Follettem… Czy słusznie? Wtedy wydawało mi się, że czytałam już wszystko, a nie było BBN, która pokazałaby mi jednak nie. Jak po latach wraca się do swoich ikon? Ostrożnie i niepewnie. Słusznie? Chyba jednak tak.
Bardzo mi się podobało, ale jestem przekonana, że te kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu – a najchętniej na poziomie liceum ogólnokształcącego, podobałoby mi się znacznie bardziej (tak wiem z jakiego roku jest ta książka ;) ).
Ale jedno jest pewnie.
Follett dla mnie to jednak specjalista od tych „złych”. Zawsze duszę miałam rozdartą, bo z jednej strony cudnie skrojony facet, dopracowany do granic, zasadny, a taka szuja, żeby nie powiedzieć gorzej. I w sumie wszystko buntowało się w człowieku, bo serce paskuda szukało czegoś dobrego, wyszukiwało to dobro, którego choćby było mało, ale można było się go schwycić i trzymać. I zawsze więcej ukrytej sympatii było po tej złej stronie.
Dieter taki jest. Mistrz w przesłuchaniach, oprawca, bezwzględny, bezduszny. Niczym pies gończy w pościgu za kobietą, która stoi po tej drugiej stronie. Całość okraszona jego fascynacją Flick. Jej osiągnięcia, jej pozycja, jej ciało i dusza. I choć nie ma w tym pożądaniu pierwiastka erotycznego, nie potrzeba go tutaj, aby szły iskry.
Dwóch mężczyzn – Michael zdradzaj...