Kronika mistrzostw Europy 1960-2004 to rzut okiem w przeszłość. Skondensowane kompendium wiedzy o korzeniach i losach piłkarskich międzynarodowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Zwięzłe, acz niewyczerpane, jak cała historia. Ten zapis futbolowych dziejów to przede wszystkim pasjonująca wyprawa z piłką pod pachą przez wszystkie rozegrane dotąd turnieje o Puchar Henri Delaunaya. ?(?) Za nami dwanaście finałowych turniejów mistrzostw Europy. Każdy wyjątkowy na swój sposób. Pierwszy, to triumf socjalistycznych państw ? Związku Radzieckiego, Jugosławii i Czechosłowacji ? które jedyny raz w historii zarezerwowały podium wyłącznie dla siebie. Drugi, to zwycięstwo Hiszpanów, spóźnione o cztery lata, ale w pełni zasłużone, bo ugruntowane wspaniałymi sukcesami klubowych drużyn w europejskich pucharach. Trzeci, to fart po włosku, gdzie o losach rywalizacji przesądzała moneta oraz stronniczość arbitra. Czwarty pod dyktando Niemców. Piąty ?pod publiczkę? Czechów. Szósty, to zarazem pierwszy, w którym ekipie RFN, udało się powtórzyć sukces sprzed ośmiu lat. Siódmy ? popisowy, z gwiazdorską rolą Platiniego, w mocno obsadzonym francuskim spektaklu. Ósmy, nie mniej efektowny, o smaku i zapachu pomarańczy. Dziewiąty ? wywołujący mieszane uczucia, gdzie jugosłowiański dramat przeplatał się z duńskim przypadkiem. Dziesiąty, to ?złoty strzał? Niemców i ?nagła śmierć? Czechów. Jedenasty ? trzymający w napięciu do ostatniej chwili, niesprawiedliwy dla Włochów, zbawienny dla Francuzów. I wreszcie dwunasty, najbardziej zdumiewający, sensacyjny, ?udający Greka. To już historia, ale nikt nie może dać gwarancji, że nic podobnego się nie powtórzy