Panie, panowie, mój pierwszy romans mafijny i to w wykonaniu Meghan March, która już powinna mnie nauczyć, by zaopatrywać się w kolejne tomy jej serii, bo po wzięciu w dłonie pierwszej powieści, trzeba sięgnąć po kolejne.
"Wiem, że lubisz tańczyć z diabłem, ale uważaj na siebie, dziewczyno. Diabeł zawsze w końcu dmaga się swojej zapłaty."
Lepszego opisu fabuły nie można było wymyślić. Madame Celeste i jej przepowiednie najtrafniej mówią, że przeszłość wraca po Magnolię i nie pyta o to, czy jest na to gotowa. A przeszłość ta to między innymi Moses Buford Gaspard, o którym już od dawna chciała zapomnieć, ale pomimo mijających lat nie mogła. I gdyby to on byłby jej największym problemem, to byłby to najbardziej pociągający problem świata, ale to byłoby zbyt łatwe. Czeka na nią bowiem jeszcze inne niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, które może pozbawić ją życia.
Megan March tworzy kolejną silną kobietę, która nie chce być zależna od mężczyzny, ale tym razem jego pomoc może okazać się konieczna. Stajemy się świadkami starcia dwóch silnych charakterów, które próbują poradzi sobie z uczuciem, jakie wciąż między nimi żyje. Jest w tym żal, tęsknota, pragnienie i miłość, której nie pozbył się czas. Do tego dochodzi trochę trupów i trochę krwi, co daje połączenie, które fantastycznie się czyta! Haczyk jest taki, że fabuła ma zgrzyty, ale po tym typie literatury nie oczekuję poziomu, jaki zwykle muszą osiągnąć książki, by mi się spodobać. Ot, taka lektur...