Lektura wymarzona. Moja fascynacja Japonią trwa od kiedy sięgnę pamięcią, smakuję ten kraj od lat w każdy dostępny sposób. Męczą mnie już książki pisane przez gaijinów zachłystujących się innością Japonii. Że maneki neko, manga, yakuza, lolitki, miso, gejsze, sumo, zaharowywanie się w korporacji przez salarymanów, miliony automatów ze wszystkim i takie tam… To wiadomo.
I trafiła się ta magiczna opowieść o Tokio, ot, kilka drobnych epizodów z życia miasta i jego mieszkańców. Za to jak opowiedziane, jak dobrane tematy i jakimi postaciami ożywione!
Zwykli - niezwykli ludzie z rozwiązywanymi z japońskim sznytem ich problemami, bolączkami. Samotność, wykluczenie, migracja, ubóstwo, zdrada, napaść na tle seksualnym. Czego tu nie ma! Bezdomny pomieszkujący w nieczynnym hotelu kapsułowym, taksówkarz bez nogi tęskniący za żoną, zafascynowany swoją pracą (produkowaniem samochodów) robotnik, naukowiec klonujący kota, gaijinka - tłumaczka literatury japońskiej, czy zamknięty w domu hikikomori, którego „przy życiu utrzymywały manga, anime, książki i gry”. Tych postaci i zjawisk jest bez liku, a mimo małej objętości książki - wszystkie przedstawione wyczerpująco.
Jest i miasto, z uzależniającym pachinko, gabinetami karaoke, salonami tatuażu tebori, soaplandami, hotelami miłości, kocimi kawiarniami, świątyniami pełnymi posążków Jizo, które chronią Wodne Dzieci i knajpkami, w których serwuje się najlepsze okonomiyaki z Hiroszimy, chociaż ja uważam, że najlepsze są te z ...