Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol Błażeja Torańskiego to wstrząsająca książka o bestialstwie i znęcaniu się nad bezbronnymi dziećmi przez niemieckich oprawców. To również reporterskie śledztwo mające ustalić, jaką rolę w obozie koncentracyjnym dla dzieci w Łodzi pełniła Eugenia Pol vel Eugenie Pohl.
Po lekturze książki Torańskiego nasuwa się pytanie: kto jest centralną postacią/postaciami jego reportażu: czy jedna ze strażniczek w obozie – Eugenia Pol, czy może dzieci – jej ofiary? Tytuł wskazuje na kata, ale to ofiary są tu najważniejsze. Autor przedstawia bowiem okrucieństwo, jakie trudno sobie nam dziś nawet wyobrazić. A najokrutniejszym katem bezbronnych polskich dzieci miała być Eugenia Pol — Niemka/Polka.
W tej książce narrację prowadzą dzieci, które przeżyły obóz i zaznawały w procesie Pol w latach 70. przed polskim sądem. Maltretowane dzieci oskarżały oprawcę. Ze szczegółami opowiadały o zbrodniach, jakich dopuszczała się Pol: o tym, jak biła i torturowała, jak zabijała. Relacje są dokładne i bardzo sugestywne. Torański nie cenzuruje tych wypowiedzi, ale przytacza je w całości, słowo po słowie. Momentami relacje z wydarzeń epatują okrucieństwem i cierpieniem. To wstrząsa czytelnikiem.
Z wypowiedzi dzieci – więźniów obozu w Łodzi, wynika jednoznacznie, że Eugenia Pol była zbrodniarką. Wśród tych zeznań znajdują się jednak i takie, które bronią Pol, zaprzeczając, aby znęcała się nad dziećmi i je zabijała. Jest ich jednak zdecydowanie mniej niż tych, które oskarżają. Sąd skazał Pol na 25 lat więzienia. Błażej Torański nie rozstrzyga o jej winie, ale podaje wystarczająco dużo dowodów, aby uznań ją za winną zbrodni.
Co zwraca naszą uwagę w reportażu? Przede wszystkim książka składa się z cytatów, zaczerpniętych z zeznań sądowych i wypowiedzi byłych więźniów obozu w Łodzi. To oni są narratorami. Torański tylko buduje, konstruuje z ich zeznań całość opowieści. W książce wielokrotnie powracamy do tych samych wypowiedzi świadków, ukazanych w kontekście różnych zagadnień. Może to razić czytelnika, podobnie jak nadmierne epatowanie okrucieństwem. Z jednej strony wczytywanie się w wyznania ocalonych jest z pewnością poruszające; z drugiej strony do tej pory nie spotkałem się w żadnej innej książce z takim nagromadzeniem zeznań ludzi torturowanych i gnębionych psychicznie i fizycznie. Trudno ocenić mi, czy działa to na korzyść książki. Wprawdzie można spotkać się z tego typu zeznaniami w dokumentach archiwalnych, ale co innego w literaturze popularnej — to rzadko spotykane.
Książka Torańskiego nie jest pracą historyka. Nie jest to więc ani książka historyczna, ani naukowa, ani popularnonaukowa. Autor nie poddaje krytycznej analizie wypowiedzi i zeznań świadków. Nie weryfikuje ich, tylko przytacza w swojej pracy i tworzy z ich narrację, opowieść, historię. Nie konfrontuje ich z dokumentami i innymi wypowiedziami. Nie zastanawia się, czy są wiarygodne, czy nie, i w jakim stopniu są prawdziwe. To są emocje, a nie chłodna analiza historyka.
Niemniej reportaż Torańskiego to mocna rzecz: wstrząsająca literatura przepełniona bólem, cierpieniem i strachem. Ociera się o ostateczną literacką granicę. Pozostawia swój ślad w psychice i zapada w pamięć. Najstraszniejsze jednak nie są opisy znęcania się nad dziećmi i ich cierpienia, ale reakcje maltretowanych malców, które nie reagują, nie bronią się, nie płaczą, są obojętne na to, co się dzieje. One już zgasły, a ich oczy są puste, nie ma w nich życia i nasuwa się tylko pytanie: dlaczego?
Przyznam, że jest w tej książce kilka fragmentów, które mnie przerosły, a przecież wiele strasznych dokumentów archiwalnych i fotografii już widziałem. Nie sposób wyrazić słowami tego, co się czuje, jako odbiorca takiej lektury. Trzeba przez to przejść samemu, aby zrozumieć, doświadczyć czegoś — zdawałoby się — niedoświadczalnego. To jeden z powodów, dla których koniecznie trzeba tę książkę przeczytać. Mimo upływu czasu wciąż trudno jest mi pozbierać myśli po lekturze tej pracy.