w szarej wieży na pustkowiu mieszka beddeos, człowiek, który nie wie, jak się tam znalazł, i nie pamięta, co robił i kim był, zanim trafił do tego miejsca. wraz z tyfonem, mechanicznym pomocnikiem, próbuje przeżyć w tych niegościnnych stronach i szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania. jednakże splot dziwnych wydarzeń i spotkań z niezwykłymi istotami sprawi, że tajemnice powoli same zaczną się wyjaśniać. ale czy beddeos rzeczywiście jest gotów zmierzyć się ze swoją przeszłością i z tym, co kryje się głębiej, w bezdennej otchłani umysłu – prawdą o jego człowieczeństwie i świecie, w którym żyje?
paweł matuszek czerpie pełnymi garściami z imaginarium fantastyki, ale pozostaje twórcą całkowicie odrębnym. bawi się akcesoriami gatunku – zaginionymi rasami, postapokalitycznymi światami, tajemniczymi artefaktami, maszynami ożywianymi mocą umysłu – mnożąc zastawione na czytelnika pułapki. bo “kamienna ćma” nie jest zwykłą baśnią inicjacyjną, mimo że mamy tu zagadkowego bohatera, który wyrusza na poszukiwanie swojej tożsamości. im bardziej bohater zanurza się w świat, oryginalny, bogaty i wielowarstwowy, tym wyraźniej odsłaniają się kolejne warstwy złudzeń. złudzeń bohatera, który będzie musiał zakwestionować własne wyobrażenia, i złudzeń czytelnika, który przywykł do epickich konfliktów, walk i wędrówek. tymczasem matuszek zaciera w “kamiennej ćmie” granicę pomiędzy światem i bohaterem. nie dekoduje rzeczywistości, nie wyjawia czytelnikowi rządzących nią praw, ale wciąga go w fascynującą, symboliczną opowieść o zmianie, o poznaniu i samoświadomości.