"Incel" to pierwsza powieść Wiktora Mroka, którą miałam okazję przeczytać. Na ponad pięciuset stronach obserwujemy na zmianę śledztwo prowadzone przez moskiewski wydział zabójstw oraz działania psychopaty, którego ścigają policjanci. Liczy się czas, bo na szali znajduje się życie kolejnej ofiary.
Kiedy dwie studentki znajdują w lesie zmasakrowane zwłoki kobiety, major Alona Nikiszyna rozpoczyna działania operacyjne. Wraz z nią w śledztwo włączają się policjanci moskiewskiego wydziału zabójstw. Okazuje się jednak, że morderca nie zostawił żadnych śladów. Zarówno zbrodnia, jak i sposób ukrycia ciała, były przemyślane i nie do wykrycia. Policjanci więc na samym wstępie utknęli w ślepym zaułku. Ich zgranie i współpraca zdecydowanie pomogły w pokonywaniu kolejnych etapów śledztwa. Sprawdzanie każdego najdrobniejszego śladu i porównywanie znalezionych elementów układanki sprawiły, że powoli posuwali się do przodu. Wydawało mi się, że przez to akcja chwilami zwalniała, jednak nawet te fragmenty czytało się dobrze.
Język powieści jest dosadny, a opisy mocne i szczegółowe. Stworzone postacie są charakterystyczne i różnią się znacznie, dzięki czemu nie ma problemów z rozróżnieniem ich podczas lektury. Bardzo podobało mi się zżycie policyjnej ekipy i ich dialogi z prywatnymi wtrętami. Autor świetnie opisał również poszukiwanego psychopatę. W powieści znajdziecie portret mrocznego i bardzo zaburzonego człowieka, którego pomysły na torturowani...