Bardzo, bardzo mnie zawiodła ta książka. Czytania niewiele, bo to taka pozycja zrobiona na siłę - kilka wspomnień rozstrzelonym drukiem, żeby tylko książkę wydać. Poza tym opisy i recenzje mówią o historiach trochę innych niż do tej pory, o poświęceniu z miłości, o kochaniu, o szczęściu miłości w piekle, itp. Takich historyjek jest może z sześć i to opisanych tak lapidarnie, że odnosi się wrażenie, że autor nie znał w ogóle ludzi, o których mówi. Reszta, to niczym się nie wyróżniające wspomnienia z powstania w getcie i powstania warszawskiego, krótkie, chaotyczne, pourywane - właśnie jak skrawki pamięci po tylu latach - nie było po co robić z tego książki. Dużo nazwisk ludzi znanych kiedyś Edelmanowi, ale nam nie znanych, więc nic nam nie mówiących. Dużo nazw i skrótów organizacji żydowskich, często nie wiadomo do czego się odnoszących. W opisach trąbi się o tym, że miała powstać książka o innej, cieplejszej, radośniejszej, lepszej stronie życia w getcie. Powstała kolejna książka o tym samym, a wniosek, jaki się nasuwa po jej przeczytaniu nie różni się od wniosków wysnutych po lekturze dziesiątków innych książek o getcie i wojnie - piekło, koszmar, śmierć, głód, zezwierzęcenie, zupełny brak miejsca na miłość i szczęście. Nie spełniła ta książka swojej roli.
http://zielonowglowie.blogspot.com/