Początek tej książki strasznie mnie drażnił i sprawiał, że miałam ochotę odłożyć ją na bok.
Pierwsze strony i już - bum zakochała się w facecie, którego nie zna od pierwszego wejrzenia, do tego stopnia, że po dwóch godzinach chciała iść z nim do łóżka. Jedno słowo sprawiło, że stało się inaczej, a ją samą potraktował jak puszczalską (żeby nie napisać dosadniej).
Miałam wrażenie, że naiwność tej dziewczyny, która jednak nie jest już nastolatką, ale osobą kończącą studia, mnie po prostu "rozwali".
Alexander mimo niektórych momentów, gdy był miły dla Julii, generalnie nie jest postacią przynajmniej dla mnie, którą można polubić.
Zwala wszystko na ciężkie doświadczenia życiowe i nie umie już zaufać kobiecie.
Inni również mają ciężkie przeżycia za sobą, ale nie stają się z tego powodu cyniczni i nie ranią innych. Choć to już pewnie kwestia indywidualna.
Tak więc pierwsza połowa książki to ciągłe przyciąganie i odpychanie od siebie Julii i Alexandra.
Druga część, gdy do gry wchodzi Greyson zdecydowanie bardziej mi się podobała. Jego postać jest też bardziej interesująca.
Koniec końców książka mnie wciągnęła.