Pierwszy tom był genialny, jak wskazuje na to tytuł. Z trzema głównymi bohaterami : Liną, Lenu i Neapolem. Mistrzowsko opisana historia przyjaźni dwóch małych dziewczynek to tylko pół sukcesu, druga połowa to Neapol i możliwość zanurzenia się w mieście, o którym Goethe powiedział: „ zobaczyć Neapol i umrzeć…”. Klimat ubogiej dzielnicy, spoglądanie na zaułki, podwórka, do mieszkań, rzemieślniczych warsztatów, poznawanie mieszkańców - to stanowiło dla mnie olbrzymią wartość dodaną do perypetii głównych bohaterek. I nadeszła część druga.
Dziewczęta.
Podrosły i wkroczyły w wiek młodości, a ta jak inny klasyk mawia - górna bywa i durna. Tą pierwszą - górną zarezerwowała sobie pracowita, skromna, ambitna i budząca sympatię, aczkolwiek nieco nudnawa Lenu, na dodatek podąża konsekwentnie do wytyczonego szczytnego celu. Druga z dziewcząt Lili, ta od młodości durnej, działa impulsywnie osiągając bez trudu doraźne cele, szalona jest, bezkompromisowa i nieprzewidywalna, co chwilę funduje czytelnikowi i bliskim jakieś fajerwerki.
A przyjaźń?
Już wcale nie taka genialna. Zostaje wystawiona na próbę, gdy jedna przyjaciółka drugiej przyjaciółce robi to, czego się raczej nie wybacza. Do głosu dochodzą nielojalność, przemoc i kłamstwa.
A co z Neapolem, który w pierwszej części mnie uwiódł?
Niestety mało Neapolu w tym Neapolu. I tego mi bardzo brak. Wszystkie miejsca, które tak mnie zachwycały, znam już z pierwszej części, a neapolitaństkich nowinek ...