Piąty tom sześciotomowego cyklu „Kroniki Diuny” z obrazem i rysunkami Wojciecha Siudmaka.
Gdy Lucylla skupiła wzrok na Tegu, nagle przemknęła przez nią jedna z najgłębiej wszczepionych reakcji Bene Gesserit. Fazy tej reakcji mogły być określone później.
„Coś jest nie tak! Niebezpieczeństwo! Teg to nie Teg!”
W nagłym błysku reakcji wszystkie fazy zlały się w jedno. Odpowiadając, użyła z wszystkich sił Głosu:
— Duncan! Padnij!
Duncan padł na trawę, nie odwracając wzroku od Tega trzymającego polową rusznicę laserową.
„Maskaradnik!” — pomyślała Lucylla. Tylko jej nadczujność go ujawniła. „Jeden z tych nowych!”
— Maskaradnik! — krzyknęła.
Duncan rzucił się w bok i skoczywszy w górę, leciał poziomo co najmniej metr nad ziemią. Szybkość jego reakcji wstrząsnęła Lucyllą. Nie wiedziała, że ktokolwiek może poruszać się tak szybko. Pierwszy strzał z rusznicy przeszedł pod Duncanem, który zdawał się płynąć w powietrzu.
Lucylla skoczyła z galerii, chwytając w locie parapet okna poniżej, a nim się zatrzymała, jej prawa dłoń wystrzeliła i znalazła wystającą rurę spustową, której położenie podpowiedziała jej pamięć. Wygięła się w bok i zeskoczyła na podokiennik niższego piętra. Pchała ją desperacja, chociaż wiedziała, że nie zdąży.
Blisko półtora tysiąca lat po śmierci Boga Imperatora we wszechświecie dużo się zmieniło. Nie ma Imperium, Rakis nie jest już jedynym źródłem melanżu, a rybomówne straciły wpływy. Tleilaxanie, Ixanie i Bene Gesserit pozostali jednak na scenie, a nieżyjący Leto II wciąż kładzie się cieniem na ich przyszłości.
Walcząc o supremację, a zarazem usiłując ocalić zgromadzenie przed napływającymi z Rozproszenia Dostojnymi Matronami, Bene Gesserit układają diaboliczny plan. W jego centrum tkwią kolejny ghola Duncana Idaho i żyjąca na Rakis dziewczyna, która... rozkazuje czerwiom.