Po przeczytaniu „Hamlaghkem Kuskus, ciasto ze świni i wino do kolacji” w wersji elektronicznej, wiedziałam, że muszę mieć tę powieść także w wersji papierowej. Nie tylko po to, by dołączyła w mojej biblioteczce do innych ulubionych książek, ale przede wszystkim dlatego, żebym mogła podkreślić najlepsze fragmenty, których było w niej bez liku. A to dlatego, że rzadko zdarza się, by ktoś, nie będący zawodowym satyrykiem, umiał tak bezbłędnie kilkoma słowami spuentować rzeczywistość. I wcale nie mam tu na myśli jedynie wyśmienitych fragmentów z początku książki, gdy bohaterka posługuje się łamaną francuszczyzną, na przykład witając się z rodziną, u której będzie pracować: „Dzień dobry! Pardon. Ja bić drzwi, bo dzwonek jest nieobecny”. Sama przez kilkanaście lat mieszkałam za granicą, posługując się na co dzień obcym językiem, ale żadna książka nigdy nie uzmysłowiła mi tak dobitnie, jak „Hamlaghkem”, jak komicznie mogłam czasem brzmieć dla rodzimych użytkowników tego języka.
Książka Alicji zachwyca pięknym językiem, wartką akcją i autentycznymi bohaterami, z którymi chciałoby się pójść na imprezę albo pojechać pod namiot. Jednak mnie najbardziej zafascynowała główna bohaterka, Alicja, w której wielokrotnie przeglądałam się jak w lustrze, bo nasze życiorysy, choć na pozór tak różne, okazały się zaskakująco podobne. Alicja i ja, w podobnym wieku, wyjechałyśmy za granicę w poszukiwaniu siebie oraz swojego miejsca na świecie. Obie zapałałyśmy nagłym, irracjonalnym uczuciem do czarujących muzułmanów ze skomplikowaną sytuacją, co skłoniło nas do podejmowania samych szalonych decyzji. Obie, poznając kulturę i religię naszych partnerów, musiałyśmy poszerzać horyzonty, próbując pojąć znaczenie słów takich jak: inshallah, nikah, halal, haram. Czasem na niektóre rewelacje dotyczące islamu reagowałyśmy niedowierzaniem. Gdy Ali wyliczał Alicji, czego nie wolno robić w czasie Ramadanu, a ta odpaliła z lekką irytacją: „A czytać można?” – ze śmiechem przypominałam sobie niemal identyczne wymiany zdań z moim mężem, pochodzącym z Pakistanu.
„Hamlaghkem” to znakomita lektura dla wszystkich, którzy chcą spojrzeć na związki multi-kulti z dystansem i humorem, ale w powieści tej nie brakuje też wzruszeń i refleksji. Alicjo, gratuluję Ci debiutu i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg oraz na to, że kiedyś się spotkamy, bo na razie pozostajesz dla mnie równie intrygująca i enigmatyczna jak okładka i tytuł Twojej powieści.