Z pewnością wielu z was zna już tą historię. Ja miałam przyjemność poznać ją po raz pierwszy. Rozczuliła mnie jak mało która i pokazała, że nie ważne kim jest nasz przyjaciel. Najważniejsza jest więź, która się wytwarza między postaciami, a wykracza ona poza bariery zwykłej znajomości. Człowiek i pies. Niby większość ludzi ma swoich czworonożnych przyjaciół, jednak to właśnie ta historia porwała mi serce na strzępy. Rozpoczęła się nieco smutno, gdyż pewien mężczyzna zamówił psa o specjalnej rasie. Odbierając go, gdzie dwa dni przebywał w zamknięciu i zimnie, byli pewni, że nie oddycha. On jednak słysząc głos swojego przyszłego pana zamerdał lekko ogonem, by pokazać, że wciąż jest, że nie zmarzł. Wyczuł jego dobre serce i spokojny głos. Jakby już wiedział, że oto nadchodzi dla niego przyszłość pełna szczęścia. Jego właściciel zabrał go do domu i potraktował jak najlepszego gościa. Napoił cieplutkim mlekiem z obietnicą, że nigdy mu tego nie zabraknie. Każdy dzień zbliżał ich do siebie jeszcze bardziej. Właściciel opowiadał mu o wszystkim. O jego zmartwieniach, o nieporozumieniach z pewną kobietą, oraz opisywał obraz świata, który zwiedzali każdego dnia. Obaj wyrobili w sobie rutynę, dzięki temu wiedzieli kiedy co miało nastąpić. On traktował go jak swoje dziecko. Opowiadał mu o drzewach, o krzewach, o święcie Kodomo no Hi, które było naszym Dniem Dziecka, oraz obiecywał mu, że zabierze go nad morze. Mówił do niego jak do syna. Każdy w okolicy znał tego cudownego psa imieni...