Niestety i tym razem pani Zimniak nie zachwyca. To moja trzecia przeczytana książka tej autorki i, co tu kryć, bez ochów i achów. Zauważyłam, że pani Magdalena ma świetne pomysły, jednak wykonanie jej jakoś nie wychodzi. Tym razem też tak było, pomysł z kaleką córką, o której istnieniu nikt nie wie, wplecione w to całkiem udanie zagmatwane morderstwo, to, przyznacie pomysł dość ciekawy.
I tutaj pozytywy się kończą. Autorka próbowała bardzo ubarwić swoje postacie, obdarzając je różnymi dziwnymi aspektami. Policjanta żoną wariatką, Olę kalectwem i traumą po okropnym przeżyciu w bidulu, jej chłopaka-przyjaciela, specyficzną profesją, ale i talentem pisarskim itd. No i jeszcze ta dziwna "telepatia". Niestety, moim zdaniem wcale to tych postaci nie ubarwiło, raczej nie pozytywnie udziwniło.
Jednak to, co najbardziej mnie kłuło w oczy to dziwne postępowania wszystkich tych postaci. Moim zdaniem raczej mało prawdopodobne. Policjant, który wchodzi w jakiś dziwny układ z "detektywami" amatorami z przypadku, którym to "detektywom" wszyscy wszystko mówią, tak o, po prostu. Matka, która tłucze swoje niepełnosprawne dorosłe dziecko aż do powstania siniaków, albo siostra, która faszeruje swego dorosłego przystojnego brata psychotropami. Chłopak z bidula, który potrafi "uwieść" każdą, dosłownie każdą kobietę niezależnie od jej wieku. Kobieta, która w kawiarni idzie do łazienki i zostawia swoją torebkę na oparciu krzesła...mogłabym mnożyć te "mało prawdopodobieństwa", ...