"Smak życia dla nas, dawnych Kresowiaków – pisze autor – bywa gorzki, ale nie zgorzkniały. Przeciwnie, jest ostry i dotkliwy. I ta bezbrzeżność słonego morza, przypominająca szerokie rozłogi, dyrwany, rojsty i kresowe bory... Pod koniec lat sześćdziesiątych los rzucił mnie w to miejsce na brzegu, na skraju naszego świata. W Trójmieście i na Kaszubach poznałem wielu ludzi zanurzonych w potoku nieodwracalnego już czasu. Ich życie, podobnie jak moje, poddane tym samym koniecznościom i tęsknotom, stało się prawzorem dla tej opowieści, zamykającej się gdzieś w granicach lat osiemdziesiątych".