“Człowiek jest jedynym stworzeniem, które konsumuje, niczego nie produkując. Nie daje mleka, nie znosi jaj, jest zbyt słaby, by ciągnąć pług, nie potrafi dogonić królika. A jednak jest panem wszystkich zwierząt. Zapędza je do pracy, przydziela minimalne ilości pożywienia, by nie głodowały, a resztę zatrzymuje dla siebie.”
No właśnie.. “Jakim prawem?!” pomyślał Major, knur mieszkający na jednym z angielskich folwarków. Dlaczego życie zwierząt to nędza i cierpienie, skoro każdego dnia pracują ponad swoje siły? To Jones, właściciel gospodarstwa, daje im minimum, a resztę zostawia dla siebie. To on jest odpowiedzialny za niski poziom ich życia i to on jest problemem, którego trzeba się pozbyć. Reszta mieszkańców gospodarstwa, po wysłuchaniu starego i szanowanego knura, szybko przyznała mu rację. Czas na zmiany! Czas wygnać człowieka i ustanowić nowe prawo, aby wszystkim zwierzętom żyło się lepiej. I najważniejsze..
„Pamiętajcie również, że walcząc z człowiekiem, nie wolno wam się doń upodobnić. Nawet wtedy, kiedy go zwyciężycie, nie przejmujcie jego wad.”.
Kiedyś powieść Orwella była ostrzeżeniem przed totalitaryzmem sowieckim. Teraz przestrzega przed niebezpieczeństwami, wynikającymi z wiecznie odradzającym się we współczesnych demokracjach pragnieniem narzucenia wszystkim utopijnej równości. Nastawiałam się raczej na kawał, poważnej historii, a dostałam coś na wzór bajki, napakowanej po brzegi ...