Poemat – romans gotycko-internetowy z 2002 roku. Dzieje się na kilku płaszczyznach czasu: średniowiecze, 1945, współczesna Warszawa i Kraków. Tytułowy @llenstein to miasto na północy Polski, z zamkiem krzyżackim – Olsztyn.
"Female in @llenstein".
Poeta bez silenia się na oryginalność czy wysublimowane środki poetyckie, przy umiejętnym wykorzystaniu siły mówienia wprost, stwarza "pole manewrów", do którego wciąga czytelnika, aby prowadzić z nim grę. (Owo mówienie wprost nie oznacza braku kolejnych "pięter".) Wiersze, które momentami przypominają prozę, tworzą kolejne odsłony dramatu. Powiązanie ich ze sobą poeta pozostawia czytelnikowi. Charakterystyczne są inklinacje Pawła Zapendowskiego do utożsamiania sztuki z kobietą, brzydką i piękną, mądrą i głupią, kapryśną i łaskawą – jednak zawsze jest ona w centrum zainteresowania autora, jakby zdominowanego przez potrzebę ujarzmienia natury zjawiska, którego tajemnicy jednak wcale nie ma zamiaru odkrywać. Poeta pokazuje relację twórcy i sztuki, jako związek kobiety i mężczyzny. Oba te związki obfitują w podobne emocje, konflikty oraz podobne ucieczki i powroty, skrzętnie skrywane namiętności i zahamowania.
"Nie chcę być twoim bogiem
Chcę byś na mnie napluła, potem pochyliła się nad śliną i rozmazała ją na mojej twarzy.
Chcę abyśmy otworzyli nasze żyły i połączyli naszą krew. Abyśmy byli jedną krwią."
("...Wybrałem")
Zapendowski wypowiada głośno to, czego większość z rozmaitych powodów powiedzieć nie chce. Nie jest językowym skandalistą, odczuwa potrzebę nazwania rzeczy takimi, jakimi są, bez ubarwień, bez upiększeń. Odnoszę wrażenie, iż to właśnie świadomość brzydoty pcha twórcę do poszukiwania piękna. Charakterystyczne dla jego poetyki są liczne nawiązania do muzyki i malarstwa, ale co najważniejsze, autor wierzy w czytelnika, wierzy w spotkanie z nim na różnych poziomach, zupełnie tak, jakbyśmy wszyscy:
"Szli naprzeciw mnie samotni.
Wpatrzeni przed siebie w punkt.
Ruszali rękami, zataczali koła.
Rzucali ziarno (...)
Siewcy."
Magdalena Gałkowska
"Female in @llenstein".
Poeta bez silenia się na oryginalność czy wysublimowane środki poetyckie, przy umiejętnym wykorzystaniu siły mówienia wprost, stwarza "pole manewrów", do którego wciąga czytelnika, aby prowadzić z nim grę. (Owo mówienie wprost nie oznacza braku kolejnych "pięter".) Wiersze, które momentami przypominają prozę, tworzą kolejne odsłony dramatu. Powiązanie ich ze sobą poeta pozostawia czytelnikowi. Charakterystyczne są inklinacje Pawła Zapendowskiego do utożsamiania sztuki z kobietą, brzydką i piękną, mądrą i głupią, kapryśną i łaskawą – jednak zawsze jest ona w centrum zainteresowania autora, jakby zdominowanego przez potrzebę ujarzmienia natury zjawiska, którego tajemnicy jednak wcale nie ma zamiaru odkrywać. Poeta pokazuje relację twórcy i sztuki, jako związek kobiety i mężczyzny. Oba te związki obfitują w podobne emocje, konflikty oraz podobne ucieczki i powroty, skrzętnie skrywane namiętności i zahamowania.
"Nie chcę być twoim bogiem
Chcę byś na mnie napluła, potem pochyliła się nad śliną i rozmazała ją na mojej twarzy.
Chcę abyśmy otworzyli nasze żyły i połączyli naszą krew. Abyśmy byli jedną krwią."
("...Wybrałem")
Zapendowski wypowiada głośno to, czego większość z rozmaitych powodów powiedzieć nie chce. Nie jest językowym skandalistą, odczuwa potrzebę nazwania rzeczy takimi, jakimi są, bez ubarwień, bez upiększeń. Odnoszę wrażenie, iż to właśnie świadomość brzydoty pcha twórcę do poszukiwania piękna. Charakterystyczne dla jego poetyki są liczne nawiązania do muzyki i malarstwa, ale co najważniejsze, autor wierzy w czytelnika, wierzy w spotkanie z nim na różnych poziomach, zupełnie tak, jakbyśmy wszyscy:
"Szli naprzeciw mnie samotni.
Wpatrzeni przed siebie w punkt.
Ruszali rękami, zataczali koła.
Rzucali ziarno (...)
Siewcy."
Magdalena Gałkowska