Ile Was byłoby w bohaterze Waszej książki?
Bo Ewald to taki mały Rilke. Tak zresztą też można przeczytać w posłowiu. Wielce zagubiony, zmęczony swoim rodzinnym miastem, żyjącym w cieniu ojca, którego wszyscy pozdrawiają na ulicy...
𝘞𝘪𝘦𝘤𝘻𝘯𝘪𝘦 𝘭𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦 𝘪 𝘭𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦. 𝘛𝘢𝘬 𝘫𝘢𝘬𝘣𝘺 𝘵𝘰 𝘣𝘺ł𝘰 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰. 𝘕𝘢 𝘥𝘪𝘢𝘣ł𝘢 𝘮𝘪 𝘭𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦? 𝘓𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦 𝘯𝘪𝘤 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘯𝘪𝘦 𝘰𝘣𝘤𝘩𝘰𝘥𝘻𝘢̨. 𝘉𝘰 𝘪 𝘤𝘻𝘺𝘮𝘻̇𝘦 𝘴𝘢̨? 𝘊𝘻𝘺𝘻̇𝘣𝘺 𝘯𝘢𝘱𝘳𝘢𝘸𝘥𝘦̨ 𝘭𝘶𝘥𝘻́𝘮𝘪?
To krótkie opowiadanie jest pełne młodzieńczej frustracji. Gdy Ewald porwie się na wielki świat i zdąży już sobie ułożyć swój światopogląd, nagle ktoś go burzy, a bohater traci wtedy jakąkolwiek pewność siebie i swoich przekonań. Łatwo ulega wpływom i nietrudno wyprowadzić go z równowagi.
"𝘕𝘪𝘦! - 𝘸𝘳𝘻𝘦𝘴𝘻𝘤𝘻𝘦̨ 𝘯𝘢 𝘯𝘪𝘢̨ - 𝘯𝘪𝘦 𝘮𝘢 𝘯𝘪𝘬𝘰𝘨𝘰 𝘵𝘢𝘬𝘪𝘦𝘨𝘰 𝘫𝘢𝘬 𝘫𝘢, 𝘯𝘪𝘨𝘥𝘺 𝘵𝘢𝘬𝘪 𝘯𝘪𝘦 𝘪𝘴𝘵𝘯𝘪𝘢ł..." - 𝘒𝘳𝘻𝘺𝘤𝘻𝘦̨ 𝘪 𝘬𝘳𝘻𝘺𝘤𝘻𝘦̨, 𝘣𝘰 𝘴𝘢𝘮𝘦𝘨𝘰 𝘴𝘪𝘦𝘣𝘪𝘦 𝘮𝘶𝘴𝘻𝘦̨ 𝘻𝘢𝘬𝘳𝘻𝘺𝘤𝘻𝘦𝘤́ 𝘵𝘺𝘮 𝘧𝘳𝘢𝘻𝘦𝘴𝘦𝘮. 𝘈𝘻̇ 𝘯𝘢𝘨𝘭𝘦 𝘸𝘪𝘥𝘻𝘦̨, 𝘻̇𝘦 𝘴𝘵𝘰𝘫𝘦̨ 𝘸 𝘰𝘣𝘤𝘺𝘮 𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘶 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘥 𝘣𝘦𝘻𝘳𝘢𝘥𝘯𝘢̨ 𝘴𝘵𝘢𝘳𝘴𝘻𝘢̨ 𝘥𝘢𝘮𝘢̨ 𝘪 𝘨𝘳𝘢𝘮 𝘫𝘢𝘬𝘢̨𝘴́ 𝘳𝘰𝘭𝘦̨. 𝘞𝘵𝘦𝘥𝘺 𝘸𝘺𝘮𝘺𝘬𝘢𝘮 𝘴𝘪𝘦̨ 𝘤𝘪𝘤𝘩𝘰 𝘪 𝘯𝘪𝘦𝘴́𝘮𝘪𝘢ł𝘰, 𝘣𝘪𝘦𝘨𝘯𝘦̨ 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘻 𝘶𝘭𝘪𝘤𝘦̨ 𝘪 𝘸𝘤𝘩𝘰𝘥𝘻𝘦̨ 𝘥𝘰 𝘴𝘸𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘶 𝘸 𝘰𝘴𝘵𝘢𝘵𝘯𝘪𝘦𝘫 𝘤𝘩𝘸𝘪𝘭𝘪, 𝘻𝘢𝘯𝘪𝘮 ł𝘻𝘺 𝘮𝘪 𝘸𝘺𝘵𝘳𝘺𝘴𝘯𝘢̨ 𝘻 𝘰𝘤𝘻𝘶. 𝘈 𝘱𝘰𝘵𝘦𝘮...
Język jest bardzo rilkowy, więc chcąc nie chcąc (a w tym wypadku raczej bardzo chcąc) zaznaczyłam sobie mnóstwo (jak na taką cienką, rozpadającą się książeczkę) fragmentów. Znajdywałam w jego słowach dużo z siebie, a to zawsze napawa czytelnika jakiegoś rodzaju otuchą, no nie?
𝘈𝘭𝘦 𝘸𝘦 𝘴́𝘯𝘪𝘦 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘣𝘢𝘳𝘥𝘻𝘰 𝘣𝘭𝘪𝘴𝘬𝘰. 𝘐 𝘸𝘵𝘦𝘥𝘺 𝘤𝘻ł𝘰𝘸𝘪𝘦𝘬 𝘴𝘪𝘦̨ 𝘯𝘪𝘦 𝘣𝘰𝘪. 𝘞ł𝘢𝘴́𝘤𝘪𝘸𝘪𝘦 𝘴...