"Kiedyś marzyłem o Polsce, w której nie byłoby strachu przed ludźmi, którzy dorwali się do władzy" (str.288). "O dzikie, jadowite polskie paradoksy" (str. 444)
Jak to mówią, mądrego to i czasami dobrze posłuchać, czy w tym wypadku, poczytać. Autor, za pomocą fikcyjnego pana S, który mieszka w "nadmorskim mieście" opowiada czytelnikowi o bardzo różnych sprawach. Ważnych dla niego, dla Polski, dla drugiego człowieka po prostu. Bardzo stonowane, a jednocześnie przejrzyste spojrzenie na nas, Polaków, na kolegów pisarzy, na naszą znamienną historię.
Jest też trochę o kobietach, o szczęściu, którego nie doceniamy, kiedy go mamy, o krytykach literackich, tych prawdziwych i tych, którzy wcale nimi nie są (sami tak twierdzą), ale wiadra pomyj wylewają na pisarza. Czyli zero konstruktywnej krytyki, tylko sam szczeniacki hejt.
O podróżach po świecie, w tym również do Moskwy. O Jedwabnem, o Erice Steinbach i jej "Wypędzonych", o spotkaniu z Wałęsą i Grassem, o bajkach Andersena, zwłaszcza o jednej... O wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce i o wielu, wielu innych sprawach. Bardzo mi się też spodobał zmodyfikowany życiorys Mickiewicza, który mnie nieźle rozbawił. To był dobrze spędzony czas z ciekawą literaturą.