To było dopiero moje pierwsze spotkanie z tym francuskim autorem, mimo, że jego książki, już od dłuższego czasu znajdują się na mojej półce na Legimi. Niezwykle klimatyczny kryminał, którego surowa atmosfera bardzo kojarzy mi się z dobrze znanymi skandynawskimi pozycjami. Z każdą kolejną stroną czekamy na moment przełomowy, na odkrycie tajemnicy Emisariuszy. Ta tajemnicza wspólnota, funkcjonuje trochę jak autonomiczne państwo. Z pozoru wydają się zajęci tylko swoimi sprawami, dla wszystkich są mili, nikomu nie przeszkadzają. Sytuacja komplikuje się i staje się mniej oczywista, gdy jeden z członków wspólnoty ginie w remontowanej przez nich kaplicy. Co było przyczyną jego śmierci? Czy na pewno był to nieszczęśliwy wypadek jak sugerują jego współbracia? Co odkryje policjantka, której zadaniem jest infiltracja Emisariuszy?
Autor cały czas trzyma czytelnika w napięciu i niepewności. Nerwowo przewracamy kolejne strony, żeby wreszcie dojść do momentu, gdzie wszystko się wyjaśnia. A rozwiązanie mrozi krew w żyłach…
Delikatny niedosyt czuję w kontekście głównych bohaterów. „Dzień popiołów” jest trzecim tomem serii i bez problemu można go czytać osobno (ja poprzednich tomów również nie czytałam), ale mam wrażenie, że czytając tylko tą część nie poznałam pierwszoplanowych postaci wystarczająco dobrze. Zdecydowanie sięgnę po wcześniejsze tomy, choćby po to, żeby uzupełnić ich obraz, poznać więcej szczegółów z ich przeszłości.