"Dziecko Rosemary" to powieść ponadczasowa, opowiadająca o sprawach uniwersalnych. To historia wypełniona uczuciem rozdarcia pomiędzy zaufaniem do najbliższych a podskórnym niepokojem, miłością do jedynego dziecka i strachem w obliczu jego przyszłości. Od pierwszej do ostatniej strony będziemy towarzyszyć Rosemary w jej powolnej drodze ku macierzyństwu, ale też szaleństwu i paranoi.
Wielu czytelników wspomina o tym, że na początku nic się nie dzieje, powieść niczym się nie wyróżnia. Według mnie właśnie tak miało być - życie bohaterki było zwyczajne, nudne, miało uśpić naszą czujność. Dzięki temu trudno nam uwierzyć we wszystkie nasuwające się podejrzenia, złą wolę sąsiadów, lekarza itd. Tutaj groza skrada się po cichu, sprawia, że ostatecznie nie wiemy, co jest dobre a co złe.
Powieść się skończyła, ale nie dała nam odpowiedzi na wszystkie pytania. Czy to źle kochać własne dziecko? Szaleństwem jest próbować je zniszczyć czy utrzymać przy życiu? Czy na pewno wszystkie wydarzenia były prawdziwe czy zgubiliśmy się w umyśle Rosemary?
Polecam "Dziecko Rosemary" każdemu ciekawemu, czym jest klasyka horroru. Warto zapoznać się zarówno z książką jak i z filmem.