Zawsze mnie zastanawia jak sobie poradzi autor pisząc powieść, która ma być oparta na faktach. Szczególnie gdy te fakty dotyczą odległej przeszłości.
„Drzewo tańca” to powieść, której akcja rozgrywa się w XVI wieku w Strasburgu. Odnosi się do wydarzeń, które naprawdę miały tam miejsce. Wydarzeń dosyć nietypowych, bo opisuje ona zjawisko, którego wcześniej nie znałam – taneczne plagi.
Lisbet jest główną bohaterką tej powieści. Kolejny raz jest w ciąży i marzy o tym, żeby tym razem urodzić. Lato jest upalne i w mieście pojawia się taneczna plaga. Dodatkowo jej mąż wyjeżdża załatwić sprawy z Kościołem.
To powieść o kobietach. Pokazuje ona jak ciężkie było życie kobiet w tamtych czasach, jak były odsuwane na margines społeczny i miały być posłuszne mężom.
Jednak tak naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Nie wywołała ona we mnie żadnych wielkich uczuć, jedyne co czułam to irytację. Nie bardzo podobały mi się stworzone przez autorkę postaci jak i same wydarzenia. Moim zdaniem było to nijakie i napisane trochę na siłę. Jest tu po trochu wszystkiego. Mam tu na myśli współczesne problemy.
Co tu dużo mówić, książka mnie nie porwała, autorka nie przekonała mnie do siebie. Wiem, że wiele osób będzie zachwyconych tą powieścią, jednak dla mnie jest ona bardzo średnia.