Pozornie, i według oceny bardzo powierzchownej, jest to po prostu książka sensacyjna. Jednak, podobnie jak to się dzieje w przypadku powieści Francisa Clifforda, wątek kryminalny, choć stale obecny, nie jest tu chyba najważniejszy.
Agent literacki Roger Damon, prowadząc własną, niewielką firmę wiedzie spokojne i uporządkowane życie. Po promocji bestsellera jego sytuacja finansowa wyraźnie się poprawiła, ale w sumie nie zmieniło to jego życia w jakiś spektakularny sposób. Praca, żona, kilkoro przyjaciół, czasem kino lub teatr… Zwyczajne życie pana w średnim (mocno średnim) wieku. Spokój poukładanej i uporządkowanej egzystencji zburzył telefon w środku nocy. Do Damona zadzwonił nie znany mu człowiek, który przedstawił się jako Zalovsky z Chicago, grożąc nie bardzo wiadomo czym i zupełnie nie wiadomo za co.
W związku z tym wydarzeniem życie Damona zmienia się. Co oczywiste, zaczyna się bać, ale przede wszystkim chodzi chyba jednak o coś innego – Damon przegląda w myślach całe swoje życie, szukając w nim ludzi, którzy mogliby źle mu życzyć, żywić jakąś zadawnioną urazę, wrogość. Jest to całkiem niezła retrospekcja, która w sposób naturalny skłania czytelnika do spojrzenia także na swoje życie. Czy rzeczywiście nie mamy wrogów? Czy faktycznie wszyscy nas lubią i kochają? Czy naprawdę nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziliśmy?