Wybitna kronika dziejów Gruzji. Wybitna, oznacza wybitna. Niezmiernie żałuję, że nie znam innych książek Abaszydze (wydaje się, że nie zostały one przełożone na język polski i wydane, obym się myliła...). Jest to kontynuacja dzieła kronikarskiego (pierwszy tom: Syn Królowej Tamar). I tu już, niestety, jest krwawo i smutno. W tej części kroniki dochodzi do najazdu mongolskiego.
Wybitności tej kronice dodaje fakt, że krew i pożoga dotyczy nie tylko ludzi. A nawet, rzekłabym, głównie nie ludzi. Główną ofiarą jest tu kultura i sztuka Gruzji.
Zabrzmiało to bestialsko, jakby ludzie nie byli największą wartością. Ale Horacy jednak pisał "Nie wszystek umrę..." - co w przełożeniu na powieść Abaszydze, można by ująć tak "jeśli przetrwa poezja i sztuka, to Gruzini przetrwają..." A najazd mongolski niszczył wszystko. Wszystko. Na dodatek - bezmyślnie. W powieści wyraźnie widać, że Mongołowie "nie wiedzieli co czynią", po prostu niszczyli, jak pierwotne istnienia. Obce, nieznane, to zniszczmy...
Wyśmienity obraz Gruzji i Gruzinów z czasów królowej Rusudan i najazdu koczowników mongolskich oraz Chorezmijczyków. Powieść o tyle wyśmienita, że nieskupiona na pożodze (choć trudno jej uniknąć), a raczej na konającej, pod kopytami mongolskich koni, kulturze materialnej. Niematerialna zaś ginie wraz z Gruzinami bestialsko mordowanymi przez najeźdźców.
Smutna to powieść. Ale też i czasy, o których pisze Abaszydze, są smutne.
PS. I dokładnie to samo pytanie się nasuwa, co w przypadku pierwszej części. Tu nawet nasuwa się bardziej - czemu TAKICH książek się nie wznawia?? Za to półki księgarni zalewane są jednorazowymi lekturkami, z których niewiele wynika? Długa noc jest książką przez duże K.