Lubisz „Wednesday” i „Stranger Things”? 💬
Ja uwielbiam oba seriale i wszystko, co utrzymane jest w podobnym klimacie. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam „Diabelski młyn” autorstwa Kristiny Ohlsson, wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę!
„Diabelski młyn” to dość niepozorna powieść — okładka przyciąga uwagę, ale nie zdradza zbyt wiele. Choć liczba stron jest niewielka, wyczuwa się z niej niepokojącą energię, która wywołuje dreszcze. To ta energia przyciąga i sprawia, że książkę chce się przeczytać od razu po dotknięciu okładki. Serio! Ja tak miałam, i moja przyjaciółka też!
Wciągnęłam się w historię Heidi już od pierwszych stron. Lekki język, ciekawa fabuła, szczypta grozy, tajemnice i dziwne wydarzenia, które zaczynają się dziać w dotąd spokojnym miasteczku, sprawiły, że czytałam książkę z ogromnym zaangażowaniem i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końcówki!
Całość jest mocno nieprzewidywalna i przede wszystkim dynamiczna. Akcja naprawdę pędzi jak szalona (momentami może nawet zbyt szybko), przez co niektóre wątki nie są do końca rozwinięte. Czy mi to przeszkadzało? Zdecydowanie nie. Tym bardziej, że byłam mocno skupiona na całej sprawie i próbowałam dociec, o co tak właściwie chodzi i jak to się może skończyć.
Bardzo spodobał mi się tutaj motyw diabelskiego młyna jako czegoś złowieszczego. Autorka świetnie go wykorzystała, dodając fabule dozę tajemniczości oraz niepokoju, który otulił małe miasteczko Hovenäset niczym puchowa kołderka.
Trzeba zaznaczyć, że jest to książka z gatunku dla młodzieży, więc groza, elementy horroru, tajemnice z przeszłości i wątek paranormalny są tutaj dość stonowane i wyważone, ale mimo to robią ogromne wrażenie i potrafią przyprawić o gęsią skórkę.
Cieszę się, że to początek trylogii, i szczerze mówiąc, nie mogę się już doczekać kontynuacji. To książka idealna dla fanów powieści z dreszczykiem i niepowtarzalnym klimatem. Serdecznie polecam!