Grzebałkowska pisze o Konopnickiej z czułością, ale też nie owija w bawełnę. Kiedy trzeba rzuca światło na paskudne jej wypowiedzi czy zachowania. Niejednokrotnie byłam w szoku czytając jak traktowała i jak wypowiadała się o swojej chorej córce Helenie czy o Laurze, która chciała być aktorką. Aktorstwo było według Konopnickiej zajęciem absurdalnym, niegodnym, niepoważnym i matka bez skrupułów zamknęła jej drogę do kariery. Choć można uznać, że była jedną z pierwszych znanych emancypantek to daje się wyczuć u niej uwielbienie dla synów, a pewną rezerwę i dystans do córek… No, ale paradoksów w charakterze Konopnickiej nie brakuje, o czym warto się przekonać czytając tę świetną bądź co bądź lekturę. Wybaczam Grzebałkowskiej dopowiedzenia, stworzone przez nią sceny czy dialogi niemożliwe do podparcia źródłami, bo sprawiały, że książkę tę czytało się w lot. Nie zazdroszczę życia w tamtych czasach nawet w końcu znanej i uwielbianej poetce. Ileż ona musiała przejść dziwacznych i na pewno bolesnych kuracji to aż trudno sobie wyobrazić a co dopiero przeżyć. Szeroka perspektywa, wielowymiarowość, konkret i bardzo dobry styl. Nic tylko czytać.