W PRL-u każdy, komu udało się zdobyć paszport, wyjeżdżał z kraju, by szukać szczęścia za granicą. Marek Wiącek nie jest wyjątkiem. Sam wyjazd to jednak tylko niewielka część drogi do sukcesu. Na emigracji trzeba znaleźć mieszkanie, pracę, a potem utrzymać z niej siebie i rodzinę. Nie każdemu się to udaje.
Marek w listach do ukochanej Mamy relacjonuje emigracyjne zmagania, wzloty i upadki oraz próby odnalezienia swojego miejsca na ziemi. Afryka, Francja, USA – każde z tych miejsc to dla niego nowe lekcje i doświadczenia zawodowe, które stara się jak najlepiej wykorzystać. Wbrew krzywdzącym stereotypom o wiecznie pijanych oraz niegospodarnych Polakach udowadnia, że gdy tylko człowiek jest zdeterminowany i nastawiony na cel, zdoła zawojować świat.
Z perspektywy mojego długiego już życia nie można oprzeć się refleksji, w jakim stopniu ważne są ludzkie kompleksy, małe czy duże, umiejętnie skrywane czy wręcz otwarte, kompleksy wyższości czy niższości. W jak dużym stopniu wpływają one na życie i relacje z otoczeniem, jak bardzo ingerują w inteligencję i zdrowy rozsądek, jak bardzo determinują zachowanie i w efekcie wpływają na nasz los? Czy ludzie myślą o tym, analizują to i uświadamiają sobie moc swoich kompleksów? Kompleks jest jak bezwładna masa ołowiu, która zwala się na nasz rozum i przytłacza otwartą analizę i zdrowe, kartezjańskie myślenie. Jest jak walec, który przewala się po naszym umyśle i to on w dużej mierze decyduje o naszym zachowaniu… Jak mu się oprzeć? Jak się go pozbyć, jak go ujarzmić?