"I może nie byłoby nic ciekawego w tej opowieści, bo huśtawki są do huśtania, a kalosze do noszenia,- szczególnie w mokre i chmurne dni- gdyby nie to, że z bocznej alei, zza krzaków bzu wyszła inna dziewczynka, też niewielka, ale bez kaloszy. Za to w tenisówkach, najwyraźniej zeszłorocznych, dość starych i dość zniszczonych. A na imię miała Lina."