Dzisiaj chciałam pogadać o książkę, której opinię wybraliście w relacji, a więc o „Czarnej Wiedźmie” pióra Laurie Forest, pierwszym tomie „Kranik Czarnej Wiedźmy”, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jaguar.
Dla mnie zawsze wejście w nowy świat jest dość trudne, co niestety wiążę się z tym, że początek każdego nowego cyklu dłuży mi się.
Tak też było w przypadku „Czarnej Wiedźmy”, w szczególności, że ta historia zaczyna się dość niepozornie.
Dziewczyna wychowana na wsi z swoimi braćmi i wujkiem, gdy trafia do domu swojej ciotki w stolicy ma wrażenie, że jest w raju. Jednak kiedy fasady zaczynają pękać, a to, w co wierzyła Elloren niekoniecznie okazuje się prawdą, wtedy dopiero ta historia tak naprawdę się rozpoczyna.
I wiecie co? Od momentu, gdy Ren trafiła na uczelnie, nie potrafiłam już więcej oderwać się od lektury tej historii.
Co tu się działo?!
Jednak to nie tylko dynamiczna akcja mnie tak urzekła, ale przede wszystkim to, że ta historia zmusza do myślenia. Chociaż jest to młodzieżówka, autorka nie boi się trudnych tematów. Pisze o tolerancji, uprzedzeniach, fanatyzmie. Pokazuje jak jedna osoba może pociągnąć za sobą tłum, niekoniecznie w dobrym kierunku, uświadamia jak ważna jest wolność i że warto o nią walczyć za wszelką cenę. Jednak by nie było za trudno wzbogaca całą historią wątkiem pierwszej miłości oraz przyjaźni, która rodzi się w najmniej spodziewanym momencie.
Elloren początkowo mnie irytowała. Była tak zaślepiona, że miałam momentami ochotę nią potrząsnąć. Szczęśliwie, gdy zaczęła zauważać, że nie wszystko jest takie, jak jej wmawiano zaczyna drążyć i szukać prawdy. Podziwiałam ją za to, również za to, że mimo wszystkiego co ją spotkało nie ugięła się. Tak więc z każdą stroną moja irytacja zmieniała się w powolutku rodzącą się sympatię. Nie sposób również nie wspomnieć o jej niesamowitej relacji z braćmi. Zawsze chciałam mieć starszego brata, więc trochę jej zazdrościłam w trakcie lektury tej więzi.
Gdy piszę o postaciach nie sposób nie wspomnieć o tym najbardziej tajemniczym. Yvan, jest postacią niesamowicie intrygującą postacią i jestem ciekawa jak potoczy się jego wątek i kim tak właściwie się okaże.
Brakowało mi takiej fantastyki młodzieżowej: wciągającej, z świetnie wykreowanym i spójnym światem, ciekawą fabułą, ale przede wszystkim zmuszającą do myślenia. Dodatkowo bardzo na plus był dla mnie wątek romantyczny, który nie przysłaniał fabuły i był bardzo delikatny. Naprawdę ja chcę więcej! Mam nadzieję, że już niedługo doczekamy się kolejnego tomu, bo końcówka zostawiła mnie z szczęką na podłodze.