Specyficzna proza psychologiczna wsysająca brudy drobnomieszczańskiej pogody ducha. Niezwykle pazerny charakter powieści, która ciężkim, ołowianym chwytem dusi ofiary w swojej małej głowie. Zatrucie sukcesem, chorobliwa ambicja, rozczarowania przyszłością, majaki z oddali, które wypluwają optymizm i szczerość dnia dzisiejszego. Obcość wyniszczająca, trawiąca szpik kostny, śluza w umyśle, która nie przyjmuje cudzego zdania. Gęsty smog w duszy, która wypaliła się nim osiągnęła dojrzałość. Histeria i obsesja Róży (antyteza bohaterki) prowadzi w jakiś ciemny ląd, gdzie narcystyczne dążenie do samospełnienia popełnia swoiste seppuku, nie możemy czuć empatii do takiej postaci, która stoi na pierwszym planie przy dużych zbliżeniach. Strzepując butem resztę towarzystwa. Róża to nieznośna, toksyczna figura, która zbija wszystkie pionki na szachownicy, gdyż musi być na piedestale odgrywając teatrzyk niespełnionej muzyczki. Ostra, metaliczna proza wybijająca z przynależności, ociekająca smutkiem oraz nieprzygotowania do rzeczywistości. Swoista fikcja, która dyktuje rytm wypalonej emocjonalnie kobiety niepogodzonej z losem. Jakby autorka historii obawiała się nacisnąć reset i kazać jej zmienić nastawienie. Faktycznie - proza wybijana gwoździami ze ścieżką, gdzie chadzam o bosych stopach, ale zapomniano, że nie jesteśmy fakirami, dlatego cierpienie staje się nieznośne, a to w sztuce odbija się na odbiorcy.