Drugi tom trylogii “Royal” jest totalnym sztosem! Podpisuję się swoimi wszystkimi kończynami, polecam każdemu przeczytać! Dobra, jednak zacznijmy od początku. Na moim profilu znajdziecie recenzje pierwszego tomu, więc jak coś odsyłam tam.
Nie lubię pisać recenzji oddzielnie jeżeli jest to trylogia bądź seria, bo mam wrażenie, że się powtarzam. Jednak do oporu będę mówić. UWIELBIAM TYCH BOHATERÓW!
Książe Lucas to taki gagatek, że czasami brakuje mi na niego słów. Jego teksty powalają mnie, więc kiedy czytam o nim to po prostu leżę i się śmieję, dosłownie. Vivian to taka silna baba, że szok! Uwierzcie mi tak bardzo jej kibicuję, że kiedy stało się to co się stało (Ci co czytali wiedzą) to płakałam razem z nią.
Fabuła na początku mnie nie wkręciła, cóż za dużo sielanki i czekałam aż się coś wydarzy, a jak już się wydarzyło tooooo… byłam niemało zdziwiona. To jak Vivi dawała sobie radę z przeciwnikami związku jej i księcia było cholernie ciekawym doświadczeniem. Mamy również kogoś kto tu namiesza i nie mówię tu o Margot, która swoją droga powinna znaleźć się jak najdalej w tej książce. Zaskoczona byłam postawą Gwendolyn, którą da się lubić – o dziwo!
Nie mogę się przyczepić do stylu autorki, bardzo lubię to jak Sylwia pisze. Zawsze w swoich recenzjach zaznaczam, że w książkach na pierwszym planie są emocje. Tutaj ich nie zabraknie! Tak jak wspomniałam wyżej, teksty księcia powalają z nóg, a odpowiedzi Vivian doprowadzają do łez. Uwielb...