Od lat na Festiwalu Trybutu gromadzone są dzieci które mają obowiązek oddać odłamek swojej kości, by ta napędzała konstrukty stworzone przez Cesarza. Od lat wmawiane jest ludziom, że to niewielka cena w zamian za ochronę. Jednak minęło dużo czasu, zagrożenie już się nie pojawiło, a konstrukty wysysają życie z pierwotnego właściciela odłamku kości. Czy nadal jest to konieczne? Coraz więcej osób uważa, że nie i zamierza wprowadzić zmiany...
Ależ to była rewelacyjna historia! Fantastykę uwielbiam właśnie za to, że pozwala nam przez chwilę pobyć w innym, magicznym i fascynującym świecie. Akcja tej powieści rozgrywa się niespiesznie, ale jednocześnie utrzymując stałe zainteresowanie czytelnika. Jednak im dalej tym napięcie coraz bardziej rośnie, by w pewnym momencie osiągnąć apogeum. Wydarzenia obserwujemy naprzemienne oczami czterech bohaterów. Każdy z nich ma do opowiedzenia swoją historię, które prędzej czy później w pewien sposób się połączą. Moje serce zostało skradzione przez Jovisa i jego tajemnicze stworzenie. Bardzo dobrze czytało mi się również perspektywę Lin. Najmniej chyba zainteresowała mnie część oczami Piasek, ale wiem że ma ona swoje znaczenie w tej opowieści.
Bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać "Córkę kości", tym bardziej że już można sięgać po kolejną część, która dopiero co miała swoją premierę! Oczywiście zachęcam do zapoznania się z tą serią!