🅡🅔🅒🅔🅝🅩🅙🅐
Współpraca reklamowa z @wydawnictwo.yana
"Consider me" 1 tom serii Playing For Keeps
Becka Mack
6/10
Pisze tą recenzje świeżo po przeczytaniu epilogu, z buzującymi we mnie emocjami. Dosłownie odłożyłam książkę, złapałam za telefon, odpaliłam notatnik, aby wyrzucić z siebie to co we mnie siedziało.
Ta recenzja ma dwie strony medalu, bo i ja mam co do historii Cartera i Olivii dwa różne odczucia; i mi się podobało, i z irytacji miałam ochotę rzucić tą książkę w kąt.
Kiedy zaczęłam czytać pomyślałam sobie to jest to, przeczytałam pierwsze rozdziały i byłam pełna entuzjazmu dla tej historii i ona serio w większej części mi się podobała, czułam się przez nią pochłonięta, było wiele momentów gdy się rozczulałam, głównie za sprawą Cartera. Ten chłopak potrafił rozmiękczyć moje serce nawet najdrobniejszymi gestami i swoją determinacją aby zdobyć względy Olivii 🫠 sceny z bajkami Disneya, czy jego opiekuńczość w stosunku do Hanka (jak przeczytacie to zrozumiecie o czym pisze) Wielokrotnie wychodził z niego wielki pluszowy miś i to było takie sweetaśne. W ogóle od samego początku aż iskry leciały od chemii jaka była między nim a Olivią. Ich relacja była intensywna, dynamiczna, obfitywała w wiele ciepłych, zabawnych, uroczych, przejmujących momentów, przez co mimo iż książka ma prawie 600 stron, jakoś mnie ta ilość nie przytłaczała.
Relacja Cartera z kolegami była pełna humoru, docinek, ale i ogromnego wsparcia, i to też był duży plus tej historii. Olivia i jej oddanie pracy i tego jaką była nauczycielką to kolejny plus, albo jej bratanica Alannah, która była taką perełką i za każdym razem jak się pojawiała, miałam uśmiech na twarzy. Zwrot akcji, który autorka zasterwowała w ostatnich rozdziałach dodał nieco dramaturgii. Gdybym miała zebrać w całość te wszystkie super momenty, jakie miały tu miejsce pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ta książka mogłaby znaleźć się w czołówce moich top romansów hokejowych, ale...
I teraz druga strona medalu.
Nie mogę przejść obojętnie obok jednej sprawy, a mianowicie tłumaczenia. Mimo że starałam się to ignorować, to mi się nie udało i muszę to napisać, bo aż mnie roznosi od środka.
Mam świadomość, że przełożenie na język polski scen łóżkowych czy samego nazewnictwa części intymnych może być problematyczne, ale błagam!
Panie Tłumaczu, czy naprawdę nie ma innych określeń słowa r*ch*ć, które jest tu notorycznie używane (dokładanie 40 razy, tak, policzyłam) Przymykałam na to oko na początku, ale w pewnym momencie zwyczajnie zaczęło mnie to irytować, a kulminacja mojej irytacji nastąpiła gdy również z ust Olivii zaczęły one padać. Przecież jest w czym wybierać i można je było zastąpić mnóstwem innych słów i od razu byłby inny wydźwięk, niż taki prostacki. Takie tłumaczeniowe kwiatki, a było ich tu więcej (tylko cenzura nie pozwala mi na wypisanie ich) między innymi sprawiają, że książka traci na jakości, i w moich oczach mocno straciła. Broniłam się przed tym, aby tłumaczenie nie miało wpływu na ogólną ocenę "Consider me", ale po prostu nie umiem nie wziąć tego pod uwagę, skoro miało ono na mnie tak duży wpływ, że miałam ochotę momentami wydrapać sobie oczy.
Może komuś nie podobać się to co napisałam, ale nie będę za to przepraszać, ani tym bardziej milczeć, bo to moje odczucia.
Jestem z tego powodu zła i jest mi zwyczajnie przykro.
Powiem Wam na koniec, że ciekawą mnie kolejne tomy, bo polubiłam kolegów z drużyny Cartera i chętnie poznam ich historie, zwłaszcza Adama. Jednak mam wielką nadzieję, że za przekład na język polski kolejnych tomów będzie odpowiedzialny ktoś innym, wręcz modlę się o to 🙂