„Consider me” ma niemal 600 stron. Początkowo ta objętość odrobine mnie przeraziła, jednak nie było w niej niczego strasznego! Strony uciekały bardzo szybko, autorka narzuciła solidne tempo fabule, jednak zdołała je odpowiednio wyważyć.
„Consider me” to opowieść o mężczyźnie, który ma w życiu wszystko: karierę, liczne kobiety biegnące do niego na skinienie palca, talent sportowy, przyjaciół, wspaniałą rodzinę. Swoją pracę traktuje poważnie, jednak kobiety dotychczas były dla niego zawsze tylko chwilową rozrywką (za wyjątkiem jednej, ale tej pani nie lubimy). Myśle, że Carter Beckett nie do końca był gotowy na pojawienie się w jego życiu Olivii, przyjaciółki dziewczyny jego kolegi (nadążacie?). Kobieta od razu zawróciła mu w głowie, on chciał ją zdobyć. Nic nowego, prawda? No nie do końca, bo Oli wzbraniała się przed nim jak tylko mogła. Nie planowała życia na świeczniku, przede wszystkim nie chciała tez być kolejną nic nie znaczącą postacią w bogatym życiu towarzyskim hokeisty.
A gdy pozornie wydawać się może, że Carter przełamał bariery w ich znajomosci, Oliwia niczego mu nie ułatwia.
Mam wrażenie, że seks trochę za bardzo przyćmiewał całą fabułę, na szczęście autorka zdołała zawrzeć w niej liczne sceny z życia codziennego bohaterów, wiec finalnie mogę rzec, że treść się równoważy. Kochałam chwile z pracy Olivii, to, jaki stosunek miała do swoich podopiecznych.
Carter, który z początku wydawał mi się być zadufanym w sobie cwaniakiem bardzo szybko pokazał drugą stronę, czułą, rodzinną, odrobinę szaloną, bardzo słodką! Nie wahał się przed wykonywaniem odważnych (publicznych) gestów w stronę swojej wybranki, może ze swoją atencyjnoscią czasem przesadzał, jednak miało to przeogromny urok.
Nie zaliczę tej książki do najlepszych romansów z hokejem w tle, ale muszę przyznać, że była naprawdę niezła. Myślę z resztą, że ta seria ma potencjał i kolejne tomy mogą mnie miło zaskoczyć.