Bywało, że wzruszony wiosenną Rossą, odurzony ciepłem i zachwycony pozimową eksplozją kolorów, przez oko aparatu fotograficznego przyglądałem się pooranym czyjąś ręką bezbożną obliczom zmarłych. Oto Rossa od świtu aż po zmierzch. W rosie skąpana, później otulona zachodzącym słońcem. Ziemia, w której obok siebie spoczęli znani i nieznani Polacy: Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!