Podobało mi się. To tak, jakbym czytała fanfick, tyle, że ... oryginalny.
Um... Myślałam, że trafię na kolejnego Edwarda, Bellę, kiczowaty romans, który z hukiem kończy bal maturalny, gdzie para całuje się pod, hm, to chyba była herbaciana róża? Nieważne, jakimś kwieciem. Okej, nie było. Tak, tak, urodziny Clary były rozczulające, i to jak. Tak, miło się czyta o Simonie, który powoli wpada w sidła Isabell (i -- myślę - na odwrót).Czekam tylko, czy Alec znajdzie kogoś, chociaż pewne znaki na Niebie i Ziemi wskazują, że tak (okej, nie czytam spoilerów).
Nie podoba mi się za to 'filmowa' okładka - po prostu straszna. Dobrze, że jest trochę czasu do następnej adaptacji, ciekawe, kto bym razem wyląduje na obwolucie ;-)