Duże oczekiwania często wiążą się z równie dużym rozczarowaniem. Nie brałem pod uwagę tego marketingowego bicia piany w którym "Cienioryt" miał się jawić jako połączenie klimatu znanego z książek Dumasa i Pereza- Reverte- cały czas jestem zdania, że wydawnictwa kręcą dla pisarzy stryczek takimi reklamami, zamiast im pomagać.
Intuicja mi podpowiadała, że ta książka to może być hicior. Ile z tych nadziei zostało, łatwo się domyślić. Czytelnicy dostali ładnie opakowaną powieść fantastyczno- awanturniczą której akcja odbywa się w mieście stylizowanym na XVI lub XVII- wieczną hiszpańską metropolię.
Sam mariaż tych dwóch gatunków wyszedł zaskakująco bezboleśnie, ale jeśli chodzi o poszczególne elementy.. oj, zabolało momentami.
Akcja całej książki odbywa się w Serivie, mieście którego burzliwą historię i charakterystyczne budynki z grubsza poznajemy, więc powinno to pomóc we wczuciu się, Jednak albo ja jestem taki oporny, albo autorowi to zwyczajnie nie wyszło- dość powiedzieć, że nie wchłonął mnie ten świat, kolejne uliczki, nazwy miejsc pozostały dla mnie tylko płaskimi nazwami, choćbym nie wiem jak próbował je sobie zobrazować. Nie wiem jak może wyglądać Żebro Północy, siedziba Inkwizycji czy którykolwiek zakątek; a w toku dalszych postępów fabuły, właściwie przestało mnie to obchodzić.
Pomysł na uniwersum jest ciekawy, ale sam świat i prawidła nim rządzące- mocno niedopracowane. Zaczynając od kilku pytań z rodzaju tych upierdliwie dociekliwych (co z cieniam...