Mały Kuba, znany nam już z Morza Emskiego czeka na Boże Narodzenie.Gdy jednak babcia oznajmia, że świąt w tym roku nie będzie, bo trzeba oszczędzać, Kuba jest załamany. W porę przychodzi jednak telegram od brata dziadka, którego losy wojenne zagnały aż do Szkocji, z zawiadomieniem o przyjeździe. I dlatego święta muszą być prawdziwie staropolskie: i karpie (co najmniej 15 kg - mamma mia!) i szynka z Limanowej (wystarczy taka do 8 kg), indyki ze wsi lepsze niż z garmażerni, skrzynka jabłek z Sącza (bo tam przechowują owoce w owsianej słomie, stąd mają delikacyjny smak) i mak z placu (żeby nie był płony, ale pory, bo wtedy dobrze narasta i masa się nie rozsypuje) i drzewko od leśniczego z Rdzawki. Zaczyna się gorący okres przygotowań, a Kuba zostaje włączony w cały szereg wyjazdów dla zaopatrzenia spiżarni - lekko nie będzie. Przy okazji ciotka Wacława wróci duchem i ciałem do wsi, z której dawno wyjechała, a kiedyś była tam młodziutką nauczycielką i zostawiła serca, które o niej ciągle pamiętają; ulubiona przez Kubę ciocia Ala spotka chyba swą prawdziwą miłość... natomiast wuj Henryk w wielkiej tajemnicy przed całą rodziną zmajstruje swoją pierwszą szopkę i weźmie udział w konkursie.