Pamiętacie czym się kłopotaliście, kiedy mieliście 15 lat? Co zaprzątało wasze myśli przed snem, co wydawało się wtedy ogromną tragedią? Część z tych naszych problemów na pewno była już poważna, być może wpłynęły na nasze przyszłe, dorosłe życie. Z pokonaniem części z nich na zapewne musieliśmy się sporo natrudzić, być może poprosić o pomoc. Ale czy musieliśmy się martwić o zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb? Sam jest na pewno tylko jednym z tysięcy dzieci pozbawionych ochrony dorosłych, ale skupienie się na jego przypadku i dokładne pokazanie jak może wyglądać rzeczywistość takich dzieci, pewnie nie jednej osobie otworzy oczy.
Piętnastoletni Sam jest bezdomny, od wielu, wielu lat nie widział swoich rodziców, a jego ostatnia opiekunka, ciotka Karen, tylko czeka na jego pojawienie się, aby oddać go w ręce policji. Bo Sam ma problem z agresją i narobił sobie przez to okropnych problemów. Od roku włamuje się więc do starannie wybranych, pustych domów, i kradnie wszystko, czego potrzebuje. Każdą nadwyżkę gotówki odkłada na dom dla siebie i swojego starszego autystycznego brata, którym się opiekuje. Aż pewnego dnia wybiera dom zamieszkany przez nietuzinkową rodzinę, i już nie chce ukraść im jedzenia czy pieniędzy - on chce ukraść całą rodzinę.
Oczami Sama oglądamy życie zwyczajnej, nieidealnej rodziny, która ma problemy ale jednak się wspiera i pracuje razem, mimo trudów jest szczęśliwa. Dla chłopaka to jak cud - on nigdy takiego życia nie doświadczył. I czytelnik wtedy od razu zaczyna doceniać to, co sam miał i ma, patrzy na to jak na coś wcale nie tak oczywistego, jak na dar, za który trzeba być wdzięcznym. Czytanie o tym, jak kolejne osoby zawodziły bohatera i jak bardzo plątał się on w próbach naprostowania swojego życia, łamie serce. Niektóre sceny są zabawne, w innych czuć złość (również na głównego bohatera, bo ideałem to on nie jest), ale jednak w książce przeważa smutek. Bo jaka miałabym być historia bezdomnego piętnastolatka?
Moment, kiedy Sam poznaje Moxie, jest dla niego przełomowy. Przede wszystkim zaczynają się w nim budzić ciepłe uczucia, których wcześniej tam nie było. Nie zwinięcie jak największej ilości gotówki jest ważne, ale bycie z ludźmi, którzy są dla niego mili, którzy go widzą, a nie ignorują, jak wszyscy do tej pory. W Samie zaczynają się też budzić wyrzuty sumienia i z pełnego złości i rozczarowania dzieciaka powoli staje się bardziej ciepły, współpracujący z innymi, wyczulony na uczucia na innych. I przede wszystkim, zaczyna się w nim budzić nadzieja. A my, czytając o tym, pokonujemy tę drogę razem z nim. Książka wzbudza niezwykle silne emocje, przez co jesteśmy w historię bardzo zaangażowani. Już od pierwszych stron chcemy wiedzieć, czy Sama ktoś uratuje, czy będzie on miał swój dom czy może jednak brutalny świat go pokona. Akcja jest nieprzewidywalna i co i rusz zaskakuje, więc absolutnie nie można mieć pewności co do przyszłych losów Sama i Averego.
W historii pojawia się wątek romantyczny, ale chociaż jest on jednym z głównych motywatorów Sama, nie jest mocno rozwinięty. Schodzi na drugi plan, ponieważ najważniejsza staje się przyjaźń chłopaka i Moxie. Jak ona się pięknie rozwijała. Tam nic nie nie było łatwe. Sam po raz pierwszy w życiu musiał pomyśleć o kimś innym niż on sam i jego brat, i po raz pierwszy na kimś zaczęło mu tak zależeć.
Rzadko sięgam po młodzieżówki, ale muszę przyznać, że jak już jakąś przeczytam, to jestem zachwycona. Jak ich autorzy potrafią pięknie pisać o emocjach, jak bardzo grają na uczuciach czytelnika. Chłopak, który okradał domy. I dziewczyna, która skradła jego serce to historia, którą się czuje od pierwszego rozdziału i od której trudno się oderwać. To nie jest lekka opowieść, ale oprócz smutku ma tyle kojących momentów, że czytanie jej to najprawdziwsza przyjemność. Zdecydowanie polecam.