„Jestem najważniejszą osobą w życiu niemal każdego, kogo znam, i sporej liczby ludzi, których nigdy nawet nie spotkałem” – rzucił kiedyś David Sedaris i w tej bezceremonialnej szczerości nie ma żadnej przesady. Jego autobiograficzne książki sprzedają się na świecie w milionach egzemplarzy. Sedarisa nie sposób nie lubić – każdy bowiem może się w nim przejrzeć. Ma dar budowania w swoich tekstach intymnej atmosfery i wciągania nas – czytelników – w rozmowy, które prowadzi z członkami rodziny, życiowym partnerem, politycznymi przeciwnikami…
W Calypso dopuszcza nas do swojej prywatności nie tylko wtedy, gdy dworuje sobie z Hugh zamykającego się w toalecie, wołając do niego przez drzwi: „Miałem go w ustach dziesięć minut temu, a teraz to część intymna?”, ale przede wszystkim wtedy, gdy jest do bólu szczery w punktowaniu swoich wad i słabości. Idiosynkrazje i kompulsje innych zawsze traktuje z dobrotliwym humorem, własne – z bezkompromisową kpiną. Sedaris jest ironiczny, nigdy jednak nie jest sarkastyczny – nie uzurpuje sobie pozycji człowieka, który wie.