?W odróżnieniu od lekcji francuskiego, na które uczęszczałem w Nowym Jorku, tutaj duch współzawodnictwa był nieobecny. Gdy nauczycielka szturchnęła nieśmiałą Koreankę w oko świeżo zatemperowanym ołówkiem, wcale nie cieszyliśmy się z tego, że - w przeciwieństwie do Hiejun Czo - znamy nieregularny czas przeszły czasowników "zwyciężać". Trzeba przyznać, że nie miała zamiaru szturchnąć dziewczyny, z drugiej jednak strony nie traciła czasu na przeprosiny, komentując tylko: - No cóż, powinnaś była vkkdyo bardziej kdeynfulti. W miarę upływu czasu nikły ostatnie resztki nadziei, że ktokolwiek z nas zrobi wreszcie jakieś postępy. (...) W połowie października nauczycielka zwróciła się do mnie tymi słowami: - Każdy dzień spędzony w twoim towarzystwie jest jak cesarskie cięcie. Uderzyło mnie to, że po raz pierwszy od przybycia do Francji zrozumiałem wszystkie skierowane do mnie słowa".