Dzieje tak zwanych „wojen dorszowych”, czyli brytyjsko-islandzkich zatargów o łowiska, które na niemal dwie dekady zrujnowały relacje nie tylko polityczne i gospodarcze, ale również społeczne między dwoma wyspiarskimi nacjami, są w dziejach współczesnej Europy wydarzeniem bez precedensu. Oto bowiem naród, który w momencie wybuchu pierwszej „wojny dorszowej” był mniej liczny niż populacja współczesnej mu Gdyni, w sposób absolutnie świadomy, a jednocześnie pełen zaciętej determinacji, rzucił wyzwanie osłabionemu już co prawda, ale nadal potężnemu imperium. Podkreślić przy tym należy, że mimo tego, iż przedmiotem sporu były „zaledwie” ryby (co zupełnie podświadomie skłania większość naszych rodaków do bagatelizowania całego zagadnienia), to Islandczycy de facto walczyli o wszystko: o powodzenie swojego państwa, o możliwość kontynuowania budowy rozwiniętego społeczeństwa – słowem, o przyszłość swoją i swoich dzieci.