Reportaż Marty Grzywacz "Blizny. Prawdziwa historia 'królików' Ravensbrück" to opowieść o kobietach, dla których wraz z przekroczeniem bram wspomnianego w tytule obozu rozpoczęło się prawdziwe piekło. Już wcześniej, podczas przesłuchań w Pawiaku część z nich doświadczyła okrucieństwa okupanckich sił, mimo to - nikt i nic nie był w stanie przygotować tych młodych dziewczyn na podróż wprost w ręce ludzkich potworów.
Tutaj, podobnie jak w przytaczanej niedawno "Sadystce z Auschwitz" czy znanej mi już wcześniej historii "Kobiet z bloku 10", dotykamy wręcz namacalnie dowodów nazistowskiego horroru, z pełną gamą jego okrucieństwa i okropności. Wiemy zatem, że nasze bohaterki będą musiały każdego dnia na nowo podejmować próby mierzenia się z obozową rzeczywistością, z głodem, ze strachem, z cierpieniem.
To ostatnie przypadnie im w udziale jeszcze mocniej, gdyż kobiety te wybrane zostaną do pseudomedycznych eksperymentów. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i woli bohaterek, poddane będą doświadczeniom, zagrażającym ich zdrowiu a nawet życiu.
Obrazy obozowej codzienności zostawiam na boku- są one wspólne każdemu takiemu miejscu kaźni, szokują i budzą całkowite niezrozumienie. W przypadku opisywanej przeze mnie niedawno sylwetki Marii Mandl -którą spotkamy również w Ravensbrück i która przez czas swojego pobytu na trwałe wryje się w pamięci więźniarek- obserwowaliśmy mechanizm pchający proste, często niespełnione...