Dzień Matki. Ważny dzień dla wielu z nas, ale i często znienawidzony. Znienawidzony przez wszystkich, którzy swoich matek nie mają, a może mają, ale woleliby nie mieć, albo przez tych, którzy matkami byli, ale już nie są, czy może nawet bardzo chcieliby być, ale nie mogą.
Mira Marcinów napisała bardzo poruszającą książkę o relacji matka-córka. Specjalnie nie napisałam, że o trudnej relacji, bo każda jest trudna. Jedni radzą sobie z nią lepiej, inni gorzej, wszyscy jednak muszą wiele z siebie dać, aby coś z tego wyszło. Miłość matki i córki nie jest łatwa.
„Bezmatek” wyzwoliło we mnie tak silne emocje, że chwilami czułam wyrzuty sumienia. Intymne, szczere wspomnienia młodej kobiety o swojej matce. Zawsze idealnej, podziwianej, ale pochłoniętej swoimi sprawami i nałogiem. Miłość bywa ślepa. Nie jest to „moja” historia, ale bywały momenty, z którymi się utożsamiałam, czy raczej mogłam sobie uświadomić pewne sprawy. Autorka daje do myślenia. Ja musiałam sobie przemyśleć, czy jestem taką córką, jaką chciałabym być. Musiałam chwilę odczekać, zanim sięgnęłam po następną książkę.