Bezbronna kreska to mikropowieść pełna aluzji do popkultury oraz wielkich dzieł literackich, łącząca w sobie wielkomiejski romans, komiks oraz prozę poetycką. W warstwie fabularnej mamy do czynienia przede wszystkim z historią romansową o – zdawałoby się – rozrywkowym charakterze, jednak autor Czarnego kwadratu ze swadą podrzuca nam pogłębiające lekturę tropy, żongluje konwencjami, szuka luk w miłosnym dyskursie, przyjemnie cierpi i nieprzyjemnie się bawi, badając granice swoje i swojego języka. To gorzki, choć tryskający dowcipem, portret uczucia w postnihilistycznych czasach, w których radość, ból, potrzeba bliskości i bezpieczeństwa, szczerość i zaufanie zostały zamienione w liczman, a wartości etyczne zastąpiono estetyką przyjemności i poddano dyktatowi gry. Głównym bohaterem Bezbronnej kreski jest jednak język: silnie zmetaforyzowany, lecz dynamiczny, poetycki, ale precyzyjny, bezlitosny, a zarazem czuły.