Ane leżała na boku, z podciągniętymi nogami. Zrzuciła z siebie kołdrę. Nietrudno było dostrzec, że jest w ciąży. Dziecko umrze na pewno razem z matką. Vigdis osłoniła dłonią swój własny brzuch. "Ktoś umiera, ktoś się rodzi. W kwiecie życia ktoś odchodzi..." Piękna, stara ballada. Tak bywa. Ola będzie miał nowe dziecko, żal po stracie tego, które umrze, z czasem przestanie się liczyć.
Wyszła z pokoju i wyjęła z plecaka strzykawkę. Podniosła ją pod skąpe światło wpadające do pomieszczenia i dostrzegła wypełniający ją płyn oraz małe kreski odmierzające liczbę mililitrów. Trzy milimetry wydawało się niewielką objętością, ale Veronika zapewniła ją, że to nawet więcej, niż było jej trzeba. Igła błyszczała, gdy Vigdis podchodziła do łóżka. Pochyliła się nad śpiącą i przyłożyła dwa palce do skóry na brzuchu.