Havard siedział w samochodzie i czekał na odpowiedni moment. Lufa rewolweru była chłodna i gładka w dotyku. Był teraz człowiekiem czynu. W końcu odważył się wziąć sprawy w swoje ręce. Czuł się doskonale. Był skupiony, myślał jasno i logicznie, panował nad sytuacją. Nareszcie wrócił do formy. Nie przejmował się mrozem. Dość się nasiedział w domu. Kiedy Eva namówiła Tove, żeby od niego odeszła, stracił wszystko. Bez Tove nie potrafił się podnieść. Stracił grunt pod nogami i motywację do życia. Został bez pracy, rodziny i przyjaciół. I bez szacunku dla samego siebie. W końcu coś się wydarzy. Spokojnym ruchem wyjął z pudełka naboje i załadował bębenek. Spojrzał w okna kuchni. Zgasło światło. Może poszła do łazienki zmienić dziecku pieluszkę? Nic już jej nie pomoże. Nawet to, że jest matką jego jedynej wnuczki. Nadeszła godzina zapłaty. To była sprawa honoru.