"A któż mnie wtedy wyrwie z kamiennej powagi,
gdy w kadzidlanym dymie będę szedł do nieba.
Gdy zagrają mi marsza tak bardzo smutnego,
że dowcipy przy drodze stracą swą zieloność.
A któż mnie zechce żegnać szlachetną ironią,
gdy wyfraczona wzniosłość przyjdzie mnie pożegnać.
I gdy słowa okrągłe będą jak kamienie
I że dowiem się nagle, że żyłem szlachetnie.
A któż czarną dostojność zdrowym śmiechem przetnie,
gdy głowy się pochylą nade mną jak drzewa..."
(fragment wiersza "Memento")
gdy w kadzidlanym dymie będę szedł do nieba.
Gdy zagrają mi marsza tak bardzo smutnego,
że dowcipy przy drodze stracą swą zieloność.
A któż mnie zechce żegnać szlachetną ironią,
gdy wyfraczona wzniosłość przyjdzie mnie pożegnać.
I gdy słowa okrągłe będą jak kamienie
I że dowiem się nagle, że żyłem szlachetnie.
A któż czarną dostojność zdrowym śmiechem przetnie,
gdy głowy się pochylą nade mną jak drzewa..."
(fragment wiersza "Memento")