Fragment: CZĘŚĆ PIERWSZA: NENUFARY. I. Po żółtej taśmie drożyny, wzdłuż zagajnika biegnącej, toczyła się bryczka i dreptała para siwych mierzynków, niekiedy prychając raźnie, ale nie przestając truchcika, mimo delikatnej zachęty ze strony woźnicy, jakby szybsze podrygi zakrawały na nieprzyzwoite rozbrykanie u koników, wożących tylko pospolitych śmiertelników. Już na pierwszy rzut oka rozpoznać było można, że furmanka nie należy do byle kogo, gdyż konie były dobrane doskonale, wypasione nad miarę, uprząż ich była nowa i czysta, bryczka solidna, zielono pomalowana, a młokos na jej siedzeniu przedstawiał się elegancko w drelichu w niebieskie paski i w lśniącej czapce ze srebrnym galonem. Pochodziło to wszystko z magnackiego majątku, Słupy, owdowiałej pani Izy Czyńskiej .